piątek, 12 lutego 2021

"Ranczerzy - ślubny podarunek" - po trzykroć warto!

Tak się składa, że ostatnie "moje dzieła", to tylko i wyłącznie filmy, ech z racji przymusowego uziemienia, wylewają się z ekranu mego telewizora w ilościach mocno nieprzyzwoitych! 
W przyszłości postaram się poprawić, ale póki co kolejny!
JL Family Ranch: The Wedding Gift - tak się zowie w oryginale i sygnowany na rok 2020.
Z wielce znanych i mocno leciwych występują Jon Voight(1938), James Caan(1940) i uwaga, uwaga, o wiele młodsza, ale wizerunkowo nie odstająca od "dziadków" Bo Derek(1956)!
"Tatuś Raya Donovana" w bezbłędnej formie, James Caan, niestety na siedząco, a jak w ruchu, to na koniu, albo prowadzony. Słynna rozbieralska, mocno naruszona zębem czasu, ale wciąż czarująca.
Do rzeczy jednak!
Film warty obejrzenia dla tej wielce sławnej a Trójki!
Fabuła osadzona na ranczu, wśród głównych bohaterów sami biali, ba żaden nie wykazuje inklinacji LGBTQ! To kolejny argument "za"!
Trzy, naiwnie moralizatorska treść rodem z najlepszych czasów westernowych!

PS. W 2016 nakręcono "pierwszych" Ranczerów. Jednak w obsadzie nie było Bo, lecz Melanie Griffith. Nie oglądnąłem jeszcze, więc nie wiem czy godny polecenia. Tak prawdę mówiąc nie przepadam za panią Melanią!
Acha oba filmy do obejrzenia na HBO.
Patrząc na mocno widoczną niesprawność Jamesa Caana, coś mi się wydaje, ze to jego ostatnia aktywność aktorska w życiu!

Moje zachwyty nad normalnymi filmami biorą się z szalejącej obecnie w wiodących kinematografiach, poprawności politycznej! Dochodzimy już do ściany! Jeśli ktoś nie wierzy proszę zapoznać się z linkiem poniżej!!!